środa, 31 sierpnia 2016

O Białaskach

Hej, dzień dobry! 
Bardzo dziękuję stałej ekipie przyjaciół, która nie zapomina o tym miejscu, 
mimo mojej zerowej obecności na innych blogach. 
Cóż, taki czas, nie mogę w tej chwili inaczej.

Trochę wiadomości o moich Białaskach.  Przede wszystkim o Ptysi. 
Ile i co to maleństwo przeszło - wiecie. 
Razem z JolkąM i panem doktorem wyprowadziłyśmy Ptysiunię 
ze strasznego stanu zapalenia jamy ustnej. 
Stanu, gdy ropa wylewała jej się po brodzie...
Stanu, w którym kocinka nie mogła jeść i trzeba było karmić ją strzykawką. 
Ten stan zapalny zostawił w jej pysiu wyżarte bruzdy/nadżerki
i odsłonięte przez wypalone dziąsła zęby, ale Ptysia dała radę. 
Wiecie, co jest ważne?
Nie to, że jej dni są już pewnie policzone, 
że nie ma szans wygrać z wrogiem o wiele potężniejszym od siebie - kociego dziecka. 
Ważne są te (już) tygodnie szczęścia, których zaznaje ta niewinna istotka 
podczas szaleństw z siostrą i tuleń z mamą, 
W tej chwili jest szczęśliwa i tym się cieszmy!


Kicia je już sama, choć miękki i półpłynny pokarm.

Szarlotka za to, tak jak każdy inny zdrowy, młody kociak, jest szczęśliwa bez ograniczeń. 
Pięknie rośnie, zrobił się z niej długi i chudy szczypior!
Kotka jest do rany przyłożyć, zaczepia mnie, kokietuje i gania po piętrach. 
Szarlotka jest kopią mamy Rózi, klasyczną buraską, śliczną i mądrą kicią.



Prześliczna Szarlotka. 
Ptychna z charakterystycznym języczkiem. Nie trzyma go tak bez powodu...
Rózia, pieszczoszka.
Kocia stołówka.
Nie sposób jej nie kochać...

Tak wiele kocich ciotek kibicuje malutkiej... 
Siostry.
Kocia rodzinka w komplecie.
Rózia dba o swoje córeczki.
Rózia. Powiem wprost: mam z nią spory kłopot. 
Wciąż poczuwa się do opieki nad dziewczynami i objawia się to dla nas bardzo nieprzyjemnie. 
Straszy Fikę i Mikę, psinki boją się jej jak ognia. Rózia jest po prostu dla nich niebezpieczna. 
Muszę bardzo pilnować, aby nie znalazła się za blisko którejś z nich, no i być czujna, 
czy podczas wypuszczania jej na dom, aby sobie odsapnęła od więzienia na strychu,
nie ma w domu naszych kotów rezydentów, bo po pierwsze Rózia reaguje wtedy wielkim zdenerwowaniem, a po drugie nie chcę, aby one miały z nią jakikolwiek kontakt.
Ze względu na białaczkę oczywiście.

Gdyby nie to, byłoby łatwiej, bo Rózia dla ludzi jest cudowną, przemiłą kotką.
Jest bardzo oddana, wdzięczna, lubi się tulić, uwielbia bawić, ganiać za wędką,  
hasać z dziewczynkami. Gdyby znalazł się ktoś dla niej...
Ktoś, kto da jej normalny dom... Ona bardzo na to zasługuje. 
Da komuś wielką przyjaźń. Jest w tej chwili w świetnej formie, 
odżywiona, silna, z błyszczącą sierścią. 
Bierze tabletki antykoncepcyjne, aby jej organizm nie musiał mierzyć się ze sterylizacją, 
a wszystkie siły kierował na walkę z wirusem,
Rózia (i Szarlotka) jest po dwóch seriach interferonu.
Za 5 tygodni trzecia, którą chętnie opłaciłabym komuś, kto się tego podejmie i adoptuje tę kotkę.
Ona wciąż ma wielkie szanse być całkiem zdrowa! 
A nawet jeśli któregoś dnia zachoruje, czy będzie to za miesiąc, czy pięć lat... 
O żadnym kocie, żadnej istocie, żadnym człowieku nie wiadomo, 
co przyniesie przyszłość.
Rózia pilnie potrzebuje domu.
Jeśli tak by się stało, zaszczepiłabym moich rezydentów szczepionką Purewax 
i wtedy Ptysia wraz z Szarlotką mogłyby mieszkać u mnie swobodnie...
Owszem, ryzykowałabym, ale nie widzę innego wyjścia z tej sytuacji. 



Szarlotka.

Ptysiunia; czy można ją pomylić z kimś innym?

Kotki lubią słoneczko.


Tak wyglądają ząbki Ptysi. Zdjęcie można powiększyć.
A tak wyglądają zęby przednie dolne zdrowego kota - Szarlotki.
Obiema tymi maściami smaruję Ptysi pycholek. Działa.
I tak to się u mnie plecie... Kocia białaczka zablokowała mi dom tymczasowy, a uraz mam tak wielki, że nie wiem, jak go przełamię, bo załóżmy, że biorę kolejnego kota, a on ma białaczkę... Brrrr!

No to wezmę psa! Ważne, aby coś robić. Już w piątek taki to osobnik powinien pojawić się ZMD:

Link.

Będzie się działo. Trzymajcie kciuki!

PODPIS

Nieśmiało przypominam o Zooplusie i robieniu zakupów przez banerek na moim blogu. Dziękuję.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Brzusia do Luny (2)

Siema, sister!

To mój ostatni list do Ciebie, bo tyle się dzieje, że na pewno nie znajdę czasu na pisanie! Jestem już u swojej prawdziwej mamusi i tatusia. Oni dbają o mnie, chuchają i kochają. Będzie dobrze, sister, tak jak u ciebie z Twoją Magdusią!


U cioci Gosi było świetnie. Piłam pyszną kawkę na śniadanko,


uczyłam się korzystać z trawki,


fruwałam pod niebem.


Ciocia mówi, że mam jakieś takie nietakie piąte paluszki u tylnych nóżek. Wiszą mi one i dyndają na wszystkie strony jak koraliki! Chyba jest to wada genetyczna i trzeba będzie je usunąć. Ciekawe, co powie na to wet, do którego pójdę z mamusią.


W ogrodzie u cioci mieszka mój najlepszy przyjaciel - Hokus, i jego straty mi teraz żal, bo to fajny kumpel,


dawał się cmokać w nochal,


i wcale, ale to wcale,


nie uciekał na mój widok, jak nie przymierzając Fika z Miką.


Dobrze, że jestem wyrozumiała i wcale, ale to wcale, się na nie nie gniewałam, tylko próbowałam je gonić wciąż od nowa. :) Wiem, że na koniec to obie mnie nawet polubiły! Mikunia pozwała mi nawet gryźć się po uszkach. :)


Czasem ciocia musiała mnie uziemić, bo rozrabiałam jak pijany zając!


Po rozróbie, zadowolona i szczęśliwa (widać, co?), szłam spać na moje łóżeczko.


Czasem, gdy mi się udało, zajmowałam należne mi miejsce na łóżku cioci Gosi!


Razem z FikiMiki! Biedna ciocia! Na nią już nie starczało miejsca!


Jestem taka maleńka, że przy FikiMiki wyglądam jak pchełka!


A przecież one też nie są wielkie.


Nadszedł ostatni dzień... Ciocia calutki czas mnie tuliła, całowała i życzyła szczęścia. Mówi, że zjawiłam się w takim momencie, że na pewno jestem posłańcem z nieba. Mówi, że przyniosłam ze sobą szczęście, no i że powinno się mnie wypisywać na receptę!


Pożegnałam przyjaciela,


a potem pobiegłam radośnie na spotkanie swojej rodzinki! Od razu ich pokochałam i nie opuszczałam na krok!


Mój tatuś nauczy mnie fińskiego, mamusia polskiego, a oboje - angielskiego. Będę poliglotką!


Dobrze, że mój przyjaciel Hoki ma kumpelę i nie został tak całkiem sam.


W nowym domku jest fajnie. Mogę sobie łazić po kanapach.


I bawić się, bawić całym dniami!



Lunko, sister, udało nam się!
Może jeszcze kiedyś się odezwiesz?

Twoja Brzusia.

PODPIS

Dodam od siebie, że odkąd Brzusia odeszła do swojego stałego domku, u mnie zrobiło się pusto, cicho, jakoś tak czysto (nie leżą wszędzie porozkładane podkłady, dywany wróciły na miejsce), no i czasu mam tyle, że normalnie nie wiem, co z nim zrobić! Nikt nie plącze się pod nogami, nie obgryza palców u stóp, nie zostawia za sobą mokrych plam, nie zaczepia kotów i psów, nie robi najsłodszych minek, buuuuu. 
Naprawdę, mówię Wam, taka psinka to najlepszy lek na depresję i złe humory! Brzusia wniosła tu tak wiele radości, że bilans jej pobytu jest dla mnie na plus, tzn. ona dała mi więcej niż ja jej...
Dziękuję, Brzusiu. 

NAJNOWSZE WIEŚCI!!


Nowe wieści od Brzusi/Pikku: Dzień dobry. Pikku ma się b.dobrze.byłyśmy u weterynarza.odrobaczanie ma 30 a szczep.3.jest bardzo aktywna bawi sie pilkami i wszystko gryzie ale też jest bardzo urocza.kupę robi w dobrym miejscu i już wie no ale siusia gdzie popadnie.I tak to z nią. Jesteśmy bardzo zakochani.pozdrawiam.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...